Książkowe kolekcje - Moja opinia, czy warto?

Cześć!

Co słychać, moi drodzy czytelnicy? Rzeczywiście, trochę nie pisałam, ale to już niedługo się zmieni, gdyż będę mieć wakacje. :) Mam nadzieję, że nie jesteście źli za te ciągle powtarzające się przerwy...
Ale do rzeczy!
Dziś przyszłam do Was z postem na temat książkowych kolekcji, a dokładniej kolekcji książkoholików, bo nie będą to tylko kolekcje książek. Napiszę co sądzę o każdej z nich oraz czy takową kolekcję posiadam. ;) Jest mi ciężko wybierać pomiędzy "warto", a "nie warto"  gdyż jednocześnie jestem typem kolekcjonera i mam słabość do zbierania różnych drobiazgów i jednocześnie jestem wielką fanką minimalizmu, który z całych sił staram się wprowadzać do mojego życia. No... więc zaczynajmy!

1. Kolekcja książek


Na sam początek oczywiście same książki. Większości pewnie wydaje się, że ogrom książek w domu to podstawa i jeżeli go nie ma, to źle. No i tutaj się zaczyna. Nie lubię zagracać domu, pokoju. Kupowanie książek, niestety to robi, ponieważ książki bądź co bądź zajmują dużo miejsca. Dodatkowo zbiera się na nich dużo kurzu, a praktycznie niemożliwe jest je z niego wyczyścić. Jako alergiczka raczej nie uważam gromadzenia kurzu za dobry pomysł. Dodatkowo lubię zużywać jakieś rzeczy, to znaczy korzystać z czegoś do końca. Biblioteki dają mi taką możliwość. Wypożyczam, oddaję, a przede mną i po mnie dana książka jeszcze dużo razy się przyda i będzie używana. I na koniec, książki dużo kosztują, więc oszczędnością papieru, pieniędzy, miejsca i kurzu w domu jest niekupowanie książek. Oczywiście zakup książek ma swoje plusy: mamy ulubione książki zawsze pod ręką, czytamy czyste, świeże pozycje i, muszę to przyznać, ładną ozdobę domu. Większość osób z minusami zakupowania (według mnie!) książek się nie zgodzi, jednak ja mam takie zdanie i go nie zmienię. Czy to oznacza, że nie mam w domu książek? Nie! Mała kolekcja ulubionych pozycji (niestety ta moja przeradza się w ogromną kolekcję ulubionych pozycji i wszystkich innych) jest... super! :D Nie liczyłam moich książek, ale z pewnością jest ich około 30 razy więcej niż w domu przeciętnego Polaka.
2. Kolekcja autografów w książkach (lub nie) autorów


Moja opinia: super! Skoro już mamy zakupione książki, to taki autograf w nich jest wspaniałą pamiątką, ładną ozdobą i największą dumą każdego książkoholika. Czyż nie jest fajnie spotykać kolejnych pisarzy i zbierać wspomnienia z tych spotkań? Według mnie bardzo. Po za tym książka z podpisem staje się unikatowa, specjalna i ważna dla nas. Więc czemu nie?
Jeśli zaś chodzi o mnie, to mam autograf Cejrowskiego, z takich bardziej znanych, a z takich mniej znanych jednego z moich ulubionych pisarzy i kilka innych. Nazwiska pewnie wam nic nie powiedzą. :P

3. Kolekcja zakładek
Nie mam jak wytłumaczyć ich praktyczności, po prostu najzwyczajniej w świecie dusza kolekcjonera wygrała. Kocham zbierać ciekawe, ładne, stare, nowe, magnetyczne, metalowe itp. zakładki. A potem dobierać do danej książki odpowiedni kolor, kształt, wzór... :) Mieć jak największą kolekcję, kupować coraz to nowsze modele, wzory, zbierać, dostawać...                        

4. Kolekcja gadżetów do czytania


Nazwa gadżety do czytania może zdawać się trochę niejasna, więc już spieszę z wyjaśnieniami. Chodzi mi tutaj o śmieszne trzymadełka do książek, nakładki na palce to lepszego trzymania stron, malutkie lampki do zamocowania na stronie lub gumki, zamiast ślinienia, do przewracania kartek. Czy jest to potrzebne? Bardzo! Rzecz jasna pod warunkiem, że mówimy tutaj o przydatnych, wygodnych i sensownych gadżetach. Jeśli jednak mówimy o drogich bajerach, które sprawiają czytanie niewygodnym i trudnym, to jestem na nie. Po co ci nawet te dobre drobiazgi? Gdy jesz i czytasz, nie masz jak trzymać książki? Ciągle niewygodnie trzyma ci się książkę lub przewraca strony? Nie martw się, my książkoholicy, mamy najbardziej dotkliwe problemy z całego społeczeństwa. Sama nie mam kolekcji gadżetów, a dokładniej mam tylko jeden (z grupy badziewnych badziewi). Na koniec tego wywodu o naszych problemach mam złą wiadomość: zawsze będzie nam się niewygodnie czytać, niezależnie od pozycji i zawsze coś nam będzie nie pasowało w trzymaniu woluminów. No cóż, trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej. ;)

5. Kolekcja miejsc do czytania


Bierzesz z półki nową, pachnącą książkę. Nie możesz się jej doczekać. Wyjmujesz z szuflady zakładkę. Idziesz... no właśnie, gdzie? Na krześle niewygodnie, na kanapie za miękko, pufę zajął kot, podłoga się obraziła, na fotelu nie możesz się usadowić. Znajome? Jasne... Mam oczywiście swoją kolekcję, ale każda z jej pozycji cały czas mi nie pasuje. W 99% przypadków kończę po prostu czytając na łóżku. Moim małym marzeniem jest mieć super idealny i wygodny fotel do czytania, jednak mój pokój jest dość mały i w dodatku prawie nowy, więc na remont z uwzględnieniem kącika do czytania na razie się nie zapowiada. No cóż, może kiedyś, a jak na razie mam przecież hamaki ;)



Więc to tyle! Napiszcie koniecznie w komentarzach co wy sądzicie o tych kolekcjach i czy takowe posiadacie. A może macie inny zbiór związany z tym tematem? Chętnie się dowiem!
Więc do zobaczenia, kochani!
Wasza Książkoholiczka



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shipy fanowskie HP- moja opinia, ocena.

Lapbook, czyli książka na kolanach - co to jest?

"Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi" - recenzja